Narodziny El Diabla i Isabell (Daisy)

No w końcu. Oto i ten wielki dzień  - poród. Niecierpliwie czekałam na jakiś pierwszy znak, jednak nadaremnie. Nic, czułam się normalnie. Eh...
Nagle mój brzuch przeszedł ostry ból. Skrzywiłam się z bólu. Zawołałam ukochanego, a ten przyszedł z medykami. Nie rozpoznałam go, gdyż ból był tak silny, że oczy zaszły mi łzami i mgłą. Straciłam przytomność.
Obudziłam się, gdy było już po wszystkim. Urodziłam dwa słodkie bliźniaczki - klaczkę i ogiera. Razem z Kyarem nazwaliśmy je Isabel oraz El Diablo.
W końcu miałam wielką rodzinę, którą kochałam z całego serca. W końcu moje życie nie miało ani jednej dziury, luki.

Nadia de Marcant - Moje moce?

Cieszyłam się dorosłością. W końcu mogłam więcej zrozumieć! Chciałam komuś pomóc, przydać się na coś, bo nudziłam się jak nigdy. Jednak nikomu nie byłam potrzebna. No cóż... Skoro nie teraz, to już nigdy!

Poszłam nad wodę, spragniona. Weszłam do chłodnej wody, pijąc ją łapczywie. Gdy uspokoiłam pragnienie, postanowiłam się pobawić. Zaczęłam nurkować pod wodę. Jednak coś bardzo mnie zdziwiło. Gdy raz zanurkowałam pod wodę, wydawało mi się, że mogę tam siedzieć bez przerwy, gdyż nie musiałam wynurzać się po powietrze. Naprawdę, to było dziwne...
Gdy już się wynurzyłam, jeszcze bardziej się zdziwiłam. Wokół mnie były krople wody wielkości głazów! I nie tylko to było dziwne, bo te krople unosiły się w powietrzu!
Wyszłam z wody, myśląc, że jest jakaś zaklęta. Otrzepałam się i poszłam w las. Tam położyłam się pod drzewem i przyglądałam różnym. Lipa, klon, kasztanowiec... Jednak gdy mój wzrok zatrzymał się na buku, ten zaczął płonąć! Przestraszyłam się, jednak nie o to, że podpaliłam las, tylko o swoje życie. Co mi tam głupi las! To drzewo podpaliło inne, otaczając mnie ognistym kręgiem!
W moich oczach pojawiły się łzy. Więc miałam zginąć, nawet nie nacieszając się byciem dorosłą?
Ogień był coraz bliżej i bliżej. W końcu był tylko kilka centymetrów ode mnie, a ja nie mogłam się cofnąć. W końcu... Stanęłam w płomieniach...
Jednak ogień nie parzył. Nic nie czułam, może jakieś łaskotanie. Uśmiechając się zwycięsko, wyszłam z ognia i poszłam do swojej groty, nie przejmując się lasem. Jednak w połowie drogi, usłyszałam, że ogień przygasa. Odwróciłam się i ujrzałam, że ogień zniknął z miejsca, gdzie przed chwilą stałam. Gdzie uroniłam łzy...

Z otępienia wybudziła mnie...

...Daisy...
Chodziłam po terenach stada, szukając jakichś zgub, które dołączyłyby do mojego stada. Niestety, żaden koń się nie pojawił. Zamiast tego poczułam zapach dymu. Nie wiedziałam skąd, ale przeczuwałam, że to ogień w Kopytnym Lesie. Szybko się tam teleportowałam i ujrzałam płonący las. Czyli się nie myliłam.
Jednak nie to mnie zdziwiło. W środku płonącego lasu, była polanka, która była zielona i nie pokrywał jej ogień. Od polanki ciągnęła się ścieżka, też idąca przez sam środek ognia. Ta ścieżka prowadziła do... Nadii!
Szybko do niej podbiegłam.
D: Nadia? Co ty tutaj robisz? - krzyknęłam
Jednak klacz wpatrywała się otępiale w ogień.
D: Nadia! - lekko ją kopnęłam, a ta wybudziła się z zamyślenia
N: Co... - spojrzała na mnie, przestraszona
D: Chodź! - złapałam ją za ogon i zaciągnęłam daleko od ognia.
N: Daisy, ja...
D: Zostań tu! - warknęłam i wróciłam do ognia. Tak, jak przeczuwałam, był już tam Kyar.
...Kyarameru...
Poczulem zapach spalenizny a pozniej z loskotem kopyt wypadly na mnie wszystkie zwierzeta z lasu.Ratujac sie przed stratowanie przez wielkie losie,drapieztne pumy i ogromne wilki rzucielm sie w szceline po lewej stronie gaju,przy kamiennej skalce.
Gdy 'potok' zwierzat ustal,wybieglem do lasu i to co ujrzalem mnie przerazilo.zaczalem przywolywac moc wody,po czym zrobilem kilka fal wody zgaszajac ogien.Zadziwiony spojrzalem pytajaco na Daisy ktora stala po drugiej sronie lasu z otepiala Nadia.
K.Kto?-zapytalem.
D.Nadia..-powiedziala cicho.
N.Ja przepraszam!-krzyknela zrozpaczona.-To nie moja wina!Mam wladanie nad ogniem!
K.Rozumiem,i wiem jak to trudno opanowac ta moc w tak mlody wieku.Dzisiaj ci wybaczymy ale lepiej naucz sie nad mocami panowac.-mrunalem do niej poruzumiewawaczo.
N.Dobrze,wujku Kyarze.
''Wujku?'',pomyslalem zdziwony po czym potrzasnalem lowa i odezslem do groty.

Daisy - Eliksiry

Długo się nad tym zastanawiałam. Kochałam Kyara z całego serca, tak jak on mnie. Czemu nie pomyśleć o źrebaku? Jednak nie... Najpierw coś innego...
Poszłam do Chanel, która jak zawsze ucieszyła się na mój widok.
C: No to co ciebie do mnie sprowadza?
D: Chciałam cię o coś spytać...
C: Wal śmiało
D: Może to nie jest pytanie, a bardziej prośba... Ale czy mogłabyś zrobić jakiś eliksir, dzięki któremu klacz może urodzić bliźnięta?
C: Wiesz, niedawno udało mi się opracować recepturę... Jednak nie chciało mi się go przyrządzać... - westchnęła
D: A możesz spróbować? I jak jeszcze możesz, to zrób też taki, żeby ciąża trwała krócej...
C: Spoki... Jak będę miała oba eliksiry, przyjdę do ciebie, dobrze? 
D: Dzięki
C: Proszę. Teraz ja mam pytanie
D: Tak?
C: Czy te eliksiry dla ciebie? - uniosła brew
Uśmiechnęłam się do siebie i powiedziałam do ziemi:
D: Tak, marzę o źrebaku. - po czym odeszłam do Jeziorka.

~~Jeden, dwa dni później
Bardzo wcześnie, rano obudziła mnie Chanel. Była czymś podekscytowana.
D: O co chodzi, Nel?
C: Mam te eliksiry! - uśmiechnęła się szeroko
D: Naprawdę?
C: Tak!
D: Jesteś cudowna!
C: Wiem. - wyszczerzyła zęby - A teraz postaraj się z Kyarem o źrebaka, to dostaniesz te eliksiry.
D: Możesz nie mówić o moich osobistych sprawach? - byłam lekko zła
C: No spoko... - po czym wyszła
Dopiero gdy wyszła, zauważyłam, że Kyara nigdzie nie ma. Wstałam i zaczęłam go szukać.
Znalazłam go nad wodospadem, gadającego z Torrem.
D: Kyar! - pocałowałam go w chrapy
K: Dai... - zrobił to samo
D: Nie pogniewasz się jak porwę Kyara? - spojrzałam na Trevora
T: Skąd - odpowiedział pustym głosem
Złapałam Kyara za ogon i zaciągnęłam trochę dalej.
K: O co chodzi?
D: Co powiesz o źrebaku?

...Kyarameru...
Zamurowało mnie. Nie bylem pewny, czy jesteśmy gotowi na źrebaka..
K:Wiesz Daisy... - klacz patrzyła na mnie błagalnie. - To dobry pomysł.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona rozpromieniona pocałowała mnie w chrapy.
D: Emm. - no wiec zaczęła się niezręczna chwila.
Poszliśmy na romantyczny spacer po czym wróciliśmy do groty i zaczęliśmy się kochać.
~ RANO ~
Wstałem bardzo wcześnie, więc poszedłem do lasu po jabłka dla mojej piękności która jeszcze nie wstała.
Zerwałem pięć najładniejszych jabłek i wróciłem do groty, klacz się obudziła.

...Daisy...
Gdy się obudziłam, zauważyłam pięć dorodnych jabłek leżących obok mnie. Rozejrzałam się, szukając mego ukochanego. Na szczęście był w grocie:
K: Moja księżniczka się obudziła?
D: Niestety tak... - wzięłam jedno jabłko i zaczęłam jeść. Ogier patrzył jak jadłam.
D: Nie gap się tak na mnie, tylko bierz - uśmiechnęłam się uroczo
Ogier uśmiechnął się, pocałował mnie w chrapy i powiedział:
K: Nie jestem głodny, to dla ciebie, kochanie...
Westchnęłam i zjadłam kolejne dwa jabłka. Jedząc, powiedział:
K: Słyszałem, że Nel ma coś na ciążę... 
Pokiwałam głową.
K: To pójdę po te eliksiry, ok? - patrzył na mnie czuło
D: Chciałam iść z tobą - naburmuszyłam się

...Kyarameru...
K: Skoro chcesz, to możesz... - powiedziałem
D: Dzięęęękiii... - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w chrapy
K: Dla ciebie wszystko - uśmiechnąłem się szeroko
Poszliśmy do Chanel i poprosiliśmy o oba eliksiry. Dała je nam, dziwnie patrząc na Dai. Ten wzrok mówił: "A nie mówiłam?", jednak niczego nie rozumiałem. No cóż, trudno, nie da się zrozumieć klaczy.
D: Wracamy? - spytała
K: Oczywiście - uśmiechnąłem się szarmancko i wróciliśmy do groty. Daisy wypiła duszkiem oba eliksiry, po czym zasnęła u mego boku.


1. Dzięki eliksirowi, ciąża trwa tylko 4 dni
2. Eliksir mogą zażyć tylko klacze w ciąży

1. Dzięki eliksirowi, klacz urodzi zdrowe bliźniaki
2. Eliksir mogą zażyć tylko klacze w ciąży