No w końcu. Oto i ten wielki dzień - poród. Niecierpliwie czekałam na jakiś pierwszy znak, jednak nadaremnie. Nic, czułam się normalnie. Eh...
Nagle mój brzuch przeszedł ostry ból. Skrzywiłam się z bólu. Zawołałam ukochanego, a ten przyszedł z medykami. Nie rozpoznałam go, gdyż ból był tak silny, że oczy zaszły mi łzami i mgłą. Straciłam przytomność.
Obudziłam się, gdy było już po wszystkim. Urodziłam dwa słodkie bliźniaczki - klaczkę i ogiera. Razem z Kyarem nazwaliśmy je Isabel oraz El Diablo.
W końcu miałam wielką rodzinę, którą kochałam z całego serca. W końcu moje życie nie miało ani jednej dziury, luki.