Ach, dziś ten dzień. Dzień, w którym moje życie będzie całe zapełnione. Wspominam to ja się poznaliśmy, pierwszy pocałunek, przyłapanie nas, narodziny dzieciaków i ślub. Co ja mogę więcej? No nic. W mojej grocie RiRi, Bella, Daisy, Tina i Cryla przygotowywały mnie na ślub.
D: Zamknij oczy - Dai podprowadziła mnie do lustra - Otwórz ...
Wyglądałam pięknie. Wszystko było w krystaliczną biel. Welon miał na sobie koronkę i tysiące pereł. A na głowie była złota duża korona.
G: Dziękuje wam! - przytuliłam się do Dai cała zapłakana ze szczęścia - Dziękuje ...
~ Godzinę później ~
Zagrała kościelna muzyka. Diablo on tam był ... w pięknym garniturze stał przy Carlosie. Chciałam tam pobiec, ale kultura mówiła: "I tak dojdziesz". Spostrzegłam, że przez rodzinę (Dari, Bella, Tina, Cryla) jestem usypywana przez nie kwiatami. Gdy doszłam Carlos zaczął długą przemowę. Po niej zwrócił się do mnie.
C: Czy ty Gwiazdo, chesz zostać żoną El Diabla ślubując mu wierność, miłość i zaufanie?
G: Tak - powiedziałam uroniając łze. Przecież nie odpowiedziałabym inaczej ...
C: Czy ty El Diablo, chcesz zostać mężem Gwiazdy ślubując jej wierność, miłość, zaufanie?
Popatrzyłam na niego chyba już cała zapłakana. Ogier widząc mój płacz powiedział:
...El Diablo...
ED: Tak, chcę. - powiedziałem, uśmiechając się szeroko. W oczach mojej ukochanej pojawiły się iskierki radości.
C: Na mojej mocy ogłaszam was mężem i żoną! Możecie się pocałować. - uśmiechnął się do mnie i zszedł z kobierca. Sam spojrzałem głęboko w oczy Gwiazdy i zbliżyłem swoje chrapy do jej pyszczka. W czasie pocałunku usłyszeliśmy brawa pozostałych. Kiedy zeszliśmy z kobierca zaczęli sypać ryż na szczęście. Nie potrzebowaliśmy tego, bo byliśmy najszczęśliwszą parą na świecie.
Jako pierwsza gratulacje złożyła nam mama z tatą. Potem moje rodzeństwo ze źrebakami. Nie chciało mi się tego słuchać. Chciałem już być sam na sam z Huną. Chciałem się nią nacieszyć.
D: Zapraszam do Kopytnego Lasu! - krzyknęła radośnie.
K: Para młoda pierwsza. - uśmiechnął się do nas. Cały czas dotykając się bokami przeszliśmy do Kopytnego Lasu.
...Gwiazda...
Gdy przeszliśmy to Kopytnego Lasu zaczęło się wesele. Stałam cały czas w jednym miejscu. Tu były konie, których praktycznie nie znałam. Ech, to nie było jakieś moje marzenia.
Cv: Huna? Coś ty taka dzisiaj obrażona?
G: Wiesz .... Tine możesz sobie czarować. Ale zdala od mojej rodziny! Tak, bo to jeszcze Prinsy wina będzie ...
Zobaczyłam, że wszyscy na nas patrzą. Diablo przyszedł do mnie.
ED: Gwiazdo?
G: Ech, brak mi słów na ciebie. Może sobie kochaj swoją rodzinke, a właśnie o naszej rodzinie zapomnij ...
Dalej nie zamierzałam już tu zostać. Dziwnie, nie zamierzałam zostać na swoim weselu. To wszystko przez "rodzine". Tak, bo z rodziną najlepoej na fotgrafii. Gdy przyszłam do Belli kazałam jej zrobić wszystko, by czas minął.
G: Do moich narodzin.
I: Ale po co?
Nie umiałam odpowiedzieć, ponieważ się rozpłakałam. Bella przytuła mnie.
I: Ach, Huncia jest inne rozwiązanie. Chłopacy to świnie. I nie znajdziesz innego. Bo dla ciebie nie jest świnią. Jesteś dla niego osobą za, którą oddał, by wszystko.
G: Naprawde?! Jego "Kocham cię" było takie jakby był pogrzeb Daisy. A nasze dzieci? Nie wiem czy wiedzą, że mają rodzine.
I: No bo faceci to świnie - roześmiała się - I tego nie zmienisz ... a teraz leć do Kopytnego Lasu!
G: Nie .... nie umiem. Isa, powiedz im, że ja musze przemyśleć sobie wszystko czy .... naprawde go kocham?
I: Kochasz. Wiem to. To widać. I nawet nieznajomy powie, że sę kochacie.
G: No, ale będe mnie uważali za jakąś dziwną.
I: A od czego masz Belle szamanke i ty moce?
G: Ja nie umiem ...
I: Ale ja umiem!
G: Is, nie. Moje życie to koszmar i chce je odbudować. Tak trochę.
I: Gwiazda, o czym ty ...
G: Odchodzę.
I: Przez jakąś świnie? Gwiazda ....
G: Nie będe umiała żyć z osobą, która ma dwie rodziny. Dzieli nas na dzieciństo i dorosłość. Według mnie tam mni w ogóle nie ma.
I: Powiem mu. Wrócisz?
G: Nie wiem. Może zobaczć dzeciaki? Nie wiem.
Jeszcze dziś ruszyłam w daleką drogę. Popatrzyłam na tereny stada. Szare, smutne. A w tle słychać płacz. Jestem blisko. Mogę jeszcze pobiec, uspokoić, wybaczyć. Mogę, musze. Wróciłam się. Spojrzałam na jaskinie. Taka smutna sę wydywała.
G: Diablo?
ED: Gwiazda?
G: Nje umiem odejść. Wybacz .... wybaczysz mi?
Ogier pokiwał głową na tak. Pocałował mnie, ja sę jak zwykle rozkleiłam. Wtedy zobaczyłam dzieci. Wszystkie płakały. Zrobiło mi sę źle.
G: Ja .... jesem potworem.
C i ES: Mama?
Dv: Mama?
G: Tak.
Dzieci przytuliły się do mnie.
G: Kocham was.
Zastanawiam się - co mi się stało? Co z Princess? Muszę się dowiedzieć prawdy ...