Callan

Żyłem w pewnym stadzie. Razem z moimi rodzicami. Byli bardzo leniwi i bezużyteczni. Ja za to poważny i pracowity. Czasem zastanawiałem się czy na pewno jestem ich pierworodnym synem. Pewnego dnia tata kazał mi iść po wodę aż nad kryształowy wodospad. To szmat drogi. W końcu powiedziałem "NIE!".
C: Tato! Nie pójdę tam! To szmat drogi a mam ważniejsze sprawy niż te twoje zachcianki!
E: Jak śmiesz się mi sprzeciwiać?! - ryknął po czym kopnął mnie w bok
C: Przestań! - warknąłem - Sam idź! Nie jestem twoim służącym by łazić tam czy tam bo ci się tak chce!
E: Natychmiast masz iść po tą wodę! Mi i twojej mamie chce się strasznie pić! To rozkaz!
C: To sami sobie po tą wodę idźcie! - odszedłem od nich a ci rzucili we mnie wiadrem - Co to ma być?!
E: Idź po wode! Bo inaczej masz ostro w ryj!
C: Nie! - uciekłem
E: Wracaj ale już! - złapał mnie za ogon a ja z bólem musiałem to znosić - Po raz ostatni smarkaczu ci mówię, idź po wodę!
Co miałem zrobić... Musiałem iść po tą ich wodę... Inaczej by mnie zabili. Gdy byłem już na miejscu. Z odwodnienia i wyczerpania padłem. Potem wstałem i łyknąłem świeżej i krystalicznej wody. Nabrałem do wiaderka i wróciłem do domu. Oczywiście używając zmiennokształtności.
N: No nareźcię! Gdzież ty był?!
C: Po wodę. - postawiłem wiadro wody na ziemie
N: Tak długo?! Wiesz! Prosić cię o coś to jak prosić ściany!
C: Wiecie co?! Jesteście porąbani! - wybiegłem z groty, nie miałem zamiaru tam wracać.
Kilka dni wędrowałem aż wpadłem na stado. Pode mnie podeszła jakaś klacz.
D: Witaj! Jak ci na imię? - powiedziała uśmiechnięta
C: Callan.
D: Co cie tu sprowadza?
C: Jestem przybyszem. Czy mógłbym u was na chwilę zostać i przenocować?
D: Może chcesz dołączyć do naszego stada?
C: Oczywiście!