Trevor

Gdy biegałem po pewnych nieznanych terenach zaciekawił mnie pewien las... Ruszyłem w jego stronę, a po chwili szedłem już szeroką ścieżką między kolorowymi drzewami. Popatrzyłem w górę na korony drzew i przelatujące tam dziwne ptaki.. nigdy takich nie widziałem... może kruki, ale to tylko przypuszczenia. Dalej już nic nie spotkałem, dopóki nie wyszedłem z tego lasu. Zobaczyłem wielką łąkę i pasące się na niej konie... na przedzie zauważyłem klacz, pewnie to była alfa, więc podszedłem do niej a ona uniosła łeb i zerknęła na mnie.
D: Co Cię tu sprowadza? - zapytała jeszcze przeżuwając trawę.
T: Nooo... praktycznie dotarłem tu przez przypadek... ale mogę tu dołączyć? - zapytałem rozglądając się po łące, a mój wzrok utkwił w pięknej klaczy leżącej pod drzewem.
D: Pewnie nigdy nie byłeś jeszcze w stadzie? - lekko przytaknąłem nadal patrząc na klacz, a Daisy westchnęła
D: Możesz dołączyć - lekko się uśmiechnęła a ja skłoniłem łeb w ramach podziękowań i od razu ruszyłem w stronę tej klaczy, gdy już do niej podszedłem ona lekko uniosła łeb i uśmiechnęła się do mnie
C: Hej - powiedziała wesołym głosem - Jestem Chanel, a ty?
T: Tre... - zatkało mnie na moment - Trevor - powiedziałem cicho
C: Co jest?- zaśmiała się cicho.
T: Co?Ni-nic!Wszystko w jak najlepszym porządku!A u ciebie?
C: Jak na razie wszystko spoko.- odpowiedziała z uśmiechem.-Nowy, nie?
T: Tak- wyszczerzyłem zęby.- Można się dosiąść?
C: Jasne.
Usiadłem obok niej.
T: Może zapoznamy się trochę bardziej, co?- uśmiechnąłem się.
C: Spoko, ja zacznę. Jestem Chanel, mam 2 lata, rodziny tutaj nie mam, zginęła w moim dawnym stadzie, które zostało spalone. Jestem driudem, uwielbiam zwiedzać nowe tereny, spacerować i zbierać różne zioła i tym podobne.To już chyba wszystko o mnie..Teraz twoja kolej.- uśmiechnęła się.
Uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią
T: A co chcesz o mnie wiedzieć? - lekko przechyliłem łeb.
C:Wszystko to,co ja Ci powiedziałam-uśmiechnęła się promiennie.Westchnąłem.
T: No dobra... Jestem Trevor, ale możesz mi mówić Torr, mam 2,5 roku, rodziny też tutaj nie mam.. a tak właściwie to nigdy jej nie poznałem. Lubie pomagać innym, dlatego jestem szamanem... Często eksperymentuję, podróżuję... no i.. to chyba wszystko...
C: A jak się tu dostałeś?
T: No.. urodziłem się nad Wodospadem Adżarii w Gruzji... Odkąd udało mi się zacząć chodzić.. to zwiedziłem.. a tak właściwie przegalopowałem całe Azję.. potem Europę.. i tak resztę świata.. no i dotarłem tu - uśmiechnąłem się.
C: Masz bardzo intrygujące życie - powiedziała ze śmiechem
T: Owszem, z tym się zgodzę - dalej rozmawialiśmy o jakiś bzdetach, aż zapytałem:
T:  Chciałabyś iść ze mną na spacer? - uśmiechnąłem się szarmancko.
C: Chętnie - i wstała a ja wyszczerzyłem zęby w zawadiackim uśmiechu po czym ruszyliśmy przed siebie...
C: Wiesz już gdzie idziemy?- uśmiechnęła się.
T: Może do kopytnego lasu?
C: Dobry pomysł!- powiedziała, po czym pocwałowała w stronę lasu, a ja obok mnie. Kiedy dotarliśmy, zatrzymała się pod drzewem i usiadła.
Nagle z za krzaków wyskoczył królik.. Klacz nie spodziewała się tego i ze strachu aż podskoczyła. Zaśmiałem się.
C: No co?- powiedziała poważnie.- Przestraszyłam się!
T: Nic, nic!- powiedziałem z trudem powstrzymując śmiech.
Słońce zaczęło zachodzić, las wyglądał pięknie!
C: Dobra Torr..Ja chyba muszę już iść..Potrzebuję pójść jeszcze do pracowni i pokombinować coś z eliksirami..- powiedziała cicho
Spuściłem łeb nadal na nią patrząc
T: No a musisz?-powiedziałem równie cicho co ona.
C: No..raczej tak...
T: To chociaż Cię odprowadzę...-powiedziałem tym razem trochę głośniej z nutką nadziei.
C: Okeey - obdarowała mnie uroczym uśmiechem a ja podniosłem łeb i uśmiechnąłem się zawadiacko.Ruszyliśmy powoli w kierunku jej pracowni gadając praktycznie o jakiś bzdetach...W końcu nadeszła chwila kiedy musieliśmy się rozejść.
T: No to..cześć-powiedziałem cicho i spuściłem wzrok.
A: A tu co nagle tak posmutniałeś?Przecież się jeszcze jutro zobaczymy-powiedziała z szerokim uśmiechem.
T: No maam nadzieję-uśmiechnąłem się zawadiacko a ona się lekko do mnie przybliżyła i pocałowała mnie w policzek.
A: Dobranoc-szepnęła,a ja oniemiały nie wiedziałem co zrobić więc wykrztusiłem tylko słabe "dobranoc" a klacz poszła poeksperymentować z eliksirami.

 Opowiadanie zostało napisane w kilku częściach, kiedy ta opcja była jeszcze możliwa. Z góry przepraszamy za błędy, ponieważ nie tak łatwo było je zmienić tak, aby wszystko pisał autor opowiadania.