El Diablo - Moje moce

Ostatnio dużo czasu spędzałem z siostrą. Nie miałem z kim innym, na razie w stadzie nie było ładnych klaczy. No cóż, można poczekać. No dobra, Chanel miała w sobie coś, co mówiło mi, że ewentualnie mógłbym być z nią. Jednak była ode mnie starsza. No cóż, poczekamy, może zjawi się jakaś nadludzko piękna, młoda klacz. 
Jednak nie to mnie drażniło. Gdy spędzałem czas z Isabell, wyczuwałem jej emocje! Tak, wiedziałem kiedy jest smutna, kiedy wesoła! Jednak nie to było dziwne. Gdy pomyślałem, że chciałbym, żeby była szczęśliwa, to po chwili była cała w kwiatkach! Bardzo mnie to zadziwiło, jednak coś mi przebłysnęło w głowie, gdy tata mówił coś o mocach. No cóż, chyba zaczynałem odkrywać swoje.
Jednak towarzystwo Bell miało jeszcze jedno dno. A było to troszkę bardziej dziwne. Gdy rozmawiałem z nią, nagle dosłyszałem jakieś zdanie, którego w rzeczywiście nie wypowiedziała. Mówiła, że to tylko myśl przeleciała jej przez głowę!
Jednak kolejna moc, jaką odkrywałem już w samotności, najbardziej mnie zdziwiła, a nawet przeraziła. Kiedy walczyłem z wilkiem... zamieniłem się w wilka! W dodatku byłem większy i potężniejszy, więc bez problemu go pokonałem. Kiedy biegłem do Kyara, powiedzieć mu co się stało, zmieniłem się w orła! Ten powiedział mi, że to zmiennokształtność. 
I: Co ty taki spięty, braciszku? - spytała Isabell, gdy szliśmy przez łąkę
ED: Po prostu przeżywam ciężki okres...
I: To znaczy?
ED: Odkrywam swoje moce... - westchnąłem
...Isabell...
I.Ahh,to nic trudnego.-usmiechnelam sie.
ED.A ty jakie masz?-westchnal.
I.Torturowanie umyslem,wladanie zywiolami,wysysanie zycia,czytanie w myslach.
ED.Fajnie.-usmiechnal sie.
I.A twoje?-ogier wyrectowal moce.-Ciekawe.
Usmiechniety ogier klacza poszedl do lasu.
ED.Tylko mam problemy sercowe....
I.Kto?-zapytalam.-Jesli Nadia lub Weriana...
ED.To La Costa.-przerwal mi.-Chce zebym z nia byl ale ja na razie..nie jestem gotowy na partnerke.
...El Diablo...
I: Jak chcesz mogę ją spławić... - powiedziała
D: Bell! Jak możesz! - warknąłem - Przecież to też klacz!
I: Ale masz jej dość
D: Nie mam jej dość, po prostu nie chcę być jej partnerem... - westchnąłem
I: No właśnie dlatego do niej idę - szła już w stronę groty costy.
D: Isabell! - złapałem ją za ogon i przyciągnąłem do siebie - A czy, jeśli ty się kiedyś w kimś zakochasz, byłoby ci miło, gdyby siostra twojego ukochanego, spławiła cię?
Klacz wzruszyła ramionami
I: Miałabym gdzieś jej słowa - powiedziała obojętnym tonem
Uniosłem brew, czekając, aż dojdzie do niej, to, co powiedziała
I: Dobra... - westchnęła - Nie spławię jej...
D: Dzięki siostrzyczko - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło. Przewróciła oczami.