Pewnego dnia, jak zwykle, błąkałem się po lesie. Zmęczony kilkugodzinnym spacerem usiadłem pod drzewem nad strumieniem.
Przyglądałem się wolno płynącej wodzie. Nagle poczułem jakiś ruch, zza drzewa wyszedł wilk. Zignorowałem
go, bo przecież w pojedynkę i tak mi nic nie zrobi, a wręcz przeciwnie. Zwierze obeszło mnie dookoła i
wydało z siebie krótki warkot. Na ten dźwięk zza drzewa wyskoczyło około 15 jego towarzyszy.
NF:O nie! Z tyloma sobie nie poradzę- pomyślałem przerażony i szybko wstałem.
Wilki zaczęły się zbliżać. Bez wahania zacząłem się odsuwać od nich. Niestety było ich z dużo i otoczyły mnie. Nie miałem
dokąd uciec. Zwierzęta zaatakowały. Zadały mi kilkanaście ran różnej wielkości i nagle spłoszone uciekły. Byłem ciekawy co je tak wystraszyło, ale nie mogłem się ruszyć. Leżałem tak kilka dni. Już myślałem że umrę z głodu gdy stało się coś nieoczekiwanego. Podszedł do mnie jakiś inny koń. Z jego
wyglądu wywnioskowałem że to ogier.
G: O nie...- powiedział i nachylił się nade mną- Jestem Griffin, obrońca w stadzie.
NF: Ja jestem Nocna Furia- wymamrotałem ledwie poruszając pyskiem.
G: Możesz wstać ?
Spróbowałem delikatnie się podnies, ale nie udało mi się.
NF: Nie...
G: Niedorze- wymamrotał- Zaczekaj tu.
NF: Jakbym móg się gdzieś ruszyć-pomyślałem z ironią
Koń obrócił się i szybko odbiegł. Po chwili wrócił, ale nie sam.
G: To El Diablo. Medyk. Zajmie się tobą- powiedział szybko.
El Diablo opatrzył moje rany, a potem razem z Griffinem pomogli mi wstać i zaprowadzili do stada. Nie
byłem przekonany, że chcę tam należeć, ale jedno wiedziałem na pewno, byłem za słaby, by dać sobie radę
sam, więc postanowiłem tam zostać, przynajmniej na razie.
Przyglądałem się wolno płynącej wodzie. Nagle poczułem jakiś ruch, zza drzewa wyszedł wilk. Zignorowałem
go, bo przecież w pojedynkę i tak mi nic nie zrobi, a wręcz przeciwnie. Zwierze obeszło mnie dookoła i
wydało z siebie krótki warkot. Na ten dźwięk zza drzewa wyskoczyło około 15 jego towarzyszy.
NF:O nie! Z tyloma sobie nie poradzę- pomyślałem przerażony i szybko wstałem.
Wilki zaczęły się zbliżać. Bez wahania zacząłem się odsuwać od nich. Niestety było ich z dużo i otoczyły mnie. Nie miałem
dokąd uciec. Zwierzęta zaatakowały. Zadały mi kilkanaście ran różnej wielkości i nagle spłoszone uciekły. Byłem ciekawy co je tak wystraszyło, ale nie mogłem się ruszyć. Leżałem tak kilka dni. Już myślałem że umrę z głodu gdy stało się coś nieoczekiwanego. Podszedł do mnie jakiś inny koń. Z jego
wyglądu wywnioskowałem że to ogier.
G: O nie...- powiedział i nachylił się nade mną- Jestem Griffin, obrońca w stadzie.
NF: Ja jestem Nocna Furia- wymamrotałem ledwie poruszając pyskiem.
G: Możesz wstać ?
Spróbowałem delikatnie się podnies, ale nie udało mi się.
NF: Nie...
G: Niedorze- wymamrotał- Zaczekaj tu.
NF: Jakbym móg się gdzieś ruszyć-pomyślałem z ironią
Koń obrócił się i szybko odbiegł. Po chwili wrócił, ale nie sam.
G: To El Diablo. Medyk. Zajmie się tobą- powiedział szybko.
El Diablo opatrzył moje rany, a potem razem z Griffinem pomogli mi wstać i zaprowadzili do stada. Nie
byłem przekonany, że chcę tam należeć, ale jedno wiedziałem na pewno, byłem za słaby, by dać sobie radę
sam, więc postanowiłem tam zostać, przynajmniej na razie.