Kolejna zima, a już niedługo i kolejny, nowy rok. Och, jak ten czas szybko leci. W końcu przeżyłam już kilkaset zim, a teraz miała dojść następna.
Podziwiając śnieżnobiały puch delikatnie opadający na ziemię, usłyszałam ciche stukanie. Odwróciłam się i ujrzałam na moim prowizorycznym gniazdku pękające jajko. Od razu wybiegłam ze swojej groty, w której ukrywałam się przed złą siostrą, i zaczęłam biec w stronę mieszkania przywódców zarazem moich przyjaciół. Niestety na czterech nogach byłam wolna, więc rozwinęłam swoje skrzydła i wzbiłam w powietrze. Wiedziałam, że tym tylko zwracam na siebie uwagę, jednak obiecałam Diablowi i Daisy, że zawołam ich na narodziny.
Ep: Już! - nie chciałam tłumaczyć klaczy o co chodzi, a na szczęście zrozumiała. Kiwnęła głową i wybiegła z domu, zaczynając szukać swojego syna. W szybkim tempie ją dogoniłam, ale ta już znalazła El Diabla. Od razu pobiegliśmy do mnie, pędząc jak wiatr. Ogier wbiegł do groty jak szalony i zaczął wpatrywać się w jajko, na którym było coraz więcej rys i pęknięć. Podeszłam do legowiska i zaczęłam ostrożnie pomagać stworzeniu. Kiedy skorupka już była w kawałkach, zabrałam je i dałam Diablowi mówiąc cicho:
Ep: Weź to. Myślę, że wasz znachor będzie wiedział co z tym zrobić. - uśmiechnęłam się do niego, a ten spojrzał na mnie zdezorientowany.
Ep: Opowiem ci na następnym spotkaniu. - przewróciłam oczami, wcisnęłam mu resztki dawnego mieszkanka smoka i wróciłam do niego. Daisy uważnie mu się przyglądała, zauroczona. Wepchnęłam się przed nią, ale tak, żeby jej nie urazić.
D: Samiec czy samiczka? - spytała po chwili.
Ep: Samiczka.
D: Skąd wiesz?
Ep: Spójrz na łuski. Są ułożone w stronę ogona, a u samca są ułożone na boki. - powiedziałam do niej jak do małego dziecka.
D: A nie wiedziałam. - westchnęła - Czyli Stella?
Ep: Tak jest. Dodatkowo jest to smok wodny, więc będzie nam pomagała, jeżeli Nadii znów by puściły nerwy. - przypomniał mi się pożar, który wznieciła klacz.
D: Skąd ty wiesz...
Ep: Przecież właściwie należę do waszego stada, prawda? - zaśmiałam się.
D: Właściwie tak... - uśmiechnęła się
Ep: Dobra, widzieliście wyklucie. Teraz pozwólcie mi, proszę, abym zaopiekowała się Stellką. - pocałowałam smoczątko, a oni wyszli, uśmiechając się szeroko.
Podziwiając śnieżnobiały puch delikatnie opadający na ziemię, usłyszałam ciche stukanie. Odwróciłam się i ujrzałam na moim prowizorycznym gniazdku pękające jajko. Od razu wybiegłam ze swojej groty, w której ukrywałam się przed złą siostrą, i zaczęłam biec w stronę mieszkania przywódców zarazem moich przyjaciół. Niestety na czterech nogach byłam wolna, więc rozwinęłam swoje skrzydła i wzbiłam w powietrze. Wiedziałam, że tym tylko zwracam na siebie uwagę, jednak obiecałam Diablowi i Daisy, że zawołam ich na narodziny.
Ep: Już! - nie chciałam tłumaczyć klaczy o co chodzi, a na szczęście zrozumiała. Kiwnęła głową i wybiegła z domu, zaczynając szukać swojego syna. W szybkim tempie ją dogoniłam, ale ta już znalazła El Diabla. Od razu pobiegliśmy do mnie, pędząc jak wiatr. Ogier wbiegł do groty jak szalony i zaczął wpatrywać się w jajko, na którym było coraz więcej rys i pęknięć. Podeszłam do legowiska i zaczęłam ostrożnie pomagać stworzeniu. Kiedy skorupka już była w kawałkach, zabrałam je i dałam Diablowi mówiąc cicho:
Ep: Weź to. Myślę, że wasz znachor będzie wiedział co z tym zrobić. - uśmiechnęłam się do niego, a ten spojrzał na mnie zdezorientowany.
Ep: Opowiem ci na następnym spotkaniu. - przewróciłam oczami, wcisnęłam mu resztki dawnego mieszkanka smoka i wróciłam do niego. Daisy uważnie mu się przyglądała, zauroczona. Wepchnęłam się przed nią, ale tak, żeby jej nie urazić.
D: Samiec czy samiczka? - spytała po chwili.
Ep: Samiczka.
D: Skąd wiesz?
Ep: Spójrz na łuski. Są ułożone w stronę ogona, a u samca są ułożone na boki. - powiedziałam do niej jak do małego dziecka.
D: A nie wiedziałam. - westchnęła - Czyli Stella?
Ep: Tak jest. Dodatkowo jest to smok wodny, więc będzie nam pomagała, jeżeli Nadii znów by puściły nerwy. - przypomniał mi się pożar, który wznieciła klacz.
D: Skąd ty wiesz...
Ep: Przecież właściwie należę do waszego stada, prawda? - zaśmiałam się.
D: Właściwie tak... - uśmiechnęła się
Ep: Dobra, widzieliście wyklucie. Teraz pozwólcie mi, proszę, abym zaopiekowała się Stellką. - pocałowałam smoczątko, a oni wyszli, uśmiechając się szeroko.