Kyarameru - Zmiana

Dzisiaj od raz po tym jak wstałem poszedłem do sadu by zerwać jabłka dla ukochanej. Gdy położyłem delikatnie jabłka obok mojej królewny naszła mnie myśl żeby zmienić maść. Cicho wyszedłem z groty by nie zbudzić Dai i dalej pogalopowałem do pracowni znachora.
Po chwili znalazłem się na miejscu i Rene powitała mnie skinięciem głowy.
R: Witaj Kyarze, po co przyszedłeś? - zapytała.
K: Rene, chciałem cię prosić o Szmaragdowa Mgiełkę. - odpowiedziałem.
R: Zmiana maści? - zapytała, a ja skinąłem w odpowiedzi głową.
Po chwili klacz wręczyła mi flakonik z zieloną substancją.
K: Dzięki, pa! - krzyknąłem będąc już przy wejściu a ona się uśmiechnęła.
Po chwili będąc już w grocie wypiłem zawartość flakoniku, po czym wyszedłem kilka metrów, aby zobaczyć się w zamarzniętym jeziorku.
'Znowu kara maść...' - pomyślałem z satysfakcją.
Po chwili obudziłem Dai, żeby skomentowała mój nowy wygląd.

 
...Dai...
 Rano obudził mnie jakiś kary ogier. Przestraszyłam się na jego widok, ale jego oczy były mi dziwnie znajome. Nie wierząc, moje usta sama wypowiedziały, bez woli serca i mózgu:
D: Kyar?
K: Poznałaś mnie! - zaśmiał się.
D: Coś ty ze sobą zrobił? - zaczęłam mu się uważnie przyglądać.
K: Zmieniłem maść na znów karą. - wyszeptał mi do ucha.
D: Och, ale wtedy też byłeś śliczny!
K: Wiem, ale wtedy tak bardzo przypominałem starą ciebie... Pamiętasz, że byłaś biała, nie?
D: Tak. - uśmiechnęłam się.
K: Dlatego nie chciałem być taki. - uśmiechnął się szarmancko. Nastała chwila ciszy.
D: Może i ja zmienię maść? Zawsze mi się podobały konie brudnokasztanowate i izabelowate... A ci? W jakiej odmianie bym lepiej wyglądała? - zatrzepotałam rzęsami.
 
...Kyar...
 K: Daisy, w każdej maści jesteś najpiękniejsza na świecie. - wymruczałem jej do ucha.
D: Wcale nie... - prychnęła.
K: Jeśli znowu zwątpisz w swoją urodę, to zamknę cię w 5-cio gwiazdkowym lochu. - powiedziałem surowym tonem.
D: Dobrze, dobrze. Jestem cicho. - powiedziała przewracając oczami i pocałowała mnie policzek.
K: Kotku, co chcesz robić? - zapytałem klacz.
D: Nie wiem, może popływamy w morzu? - odpowiedziała po chwili namysłu.
K: Dobrze, prowadź. - klacz wyszła, a ja zrównałem się z nią po chwili i szliśmy tak razem stykając się bokami.
D: Kocham cię. - powiedziała.
K: Ja ciebie też.
Po chwili zauważyłem piękną różę, zerwałem z niej kolce i wetknąłem Daisy za ucho.
K: Popatrz, jaki piękny kwiat. - powiedziałem. - Ale nic nie jest i nie będzie piękniejsze od ciebie. Gdyby uroda mogła zabijać miałabyś dożywocie w największym i najbardziej rygorystycznym wiezieniu. Ale za pomocą swojej urody wydostałabyś się stamtąd, a oni próbowali by cię cały czas złapać.
 
...Daisy...
 D: Masz bujną wyobraźnię. - zaśmiałam się.
K: Mówię prawdę. - wyszeptał mi do ucha.
D: Ta na pewno. - zaczęłam uciekać w kierunku wody, bo ten chciał mi dać sójkę w bok, za "kłamstwo". Zanurkowałam, aby się ukryć, niestety ten od razu mnie znalazł. Złapał za ogon, wywlókł na brzeg i zaczął łaskotać. Kiedy przestał pocałowałam go, a ten uśmiechnął się szeroko. Wtedy podeszła do nas przestraszona Isabell:

...Isabell...
 I: Mamo!? Znowu zdradzasz tatę!? - krzyknęłam przerażona, nie mogąc się powstrzymać kary ogier wybuchnął śmiechem.
D: Kochanie... - zaczęła, ale jej przerwałam.
I: Jak mogłaś!? - wykrzyczałam jej w pysk ze łzami w oczach.
K: Isabell, spokojnie, to ja Kyarameru, tylko ze zmieniłem maść. - zachichotał, a ja czułam że gdybym tylko mogla zarumieniłabym się.
I: Uuups. przepraszam mamo, przepraszam tato. - powiedziałam mimowolnie chichocząc. - Ja już pójdę...
K: Ach, te dzieci - powiedział uśmiechając się a Daisy wybuchnęła śmiechem.
Po chwili powiedziała:

...Daisy...
 D: Zdecydowałam. - powiedziałam, kiedy Isa odeszła.
K: Ale co?
D: Zmieniam maść. - wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu.
K: Dlaczego? Teraz jesteś też piękna! - zmarszczył czoło.
D: Może i tak, ale chcę być maści brudnokasztanowatej. - pokazałam mu język, a ten przewrócił oczami.
K: Jesteś tego pewna? Już teraz wyglądasz pięknie...
D: ...Ale chcę być jeszcze ładniejsza! - przerwałam mu i pobiegłam w stronę Magicznego Jeziorka. Mój ukochany w krótkim czasie mnie dogonił.
D: Cześć, Ren! - przywitałam się z klaczą.
R: Hej. Kyar, to ty? - spojrzała na karego ogiera.
K: A kto inny? - zaśmiał się.
R: Fajnie trafiłeś z maścią. Ale przejdźmy do rzeczy... O co chodzi? - spojrzała na mnie.
D: Składam to samo zamówienie, co Kyar rano. - wyszczerzyłam zęby. - I czy dałoby radę zrobić ten eliksir, żeby były większe szanse na wybraną maść?
R: Nie, a jaką?
D: Brudny kasztan.
R: Niestety. Ale bądźmy nadziei, że szczęście ci sprzyja, tak jak Kyarowi. - podała mi zielony flakonik.
D: Dzięki! - ucieszyłam się. Wypiłam zawartość butelki i spojrzałam w lustro wody.
R: Mówiłam, że będziesz mieć szczęście! - zaśmiała się.

 
...Kyar...
 K: Wyglądasz cudnie, Dai. - powiedziałem.
D: Oj, weź, bo się zarumienię.- zaśmiała się, po czym pocałowała mnie w policzek. - Dzięki Rene!
K: Pa! - krzyknąłem do znachorki i odeszliśmy. - Wyglądasz jak z bajki, Dai.
D: Tak, teraz będą o nas mówić: ''Para z Bajki''. - parsknęła śmiechem.
Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją.
K: Powinnaś być królową całego świata. - powiedziałem.
D: Kyar! - krzyknęła.
K: Moja wina ze jesteś cudna? Piękniejsza od wszystkich? Przy tobie Miss Piękności 2013 Całego Świata wymięka i wygląda jak zgniły kwiat.
 
...Daisy...
 D: Słodki jesteś. - cmoknęłam go w policzek. - Ale po raz kolejny mnie nabierasz. - przewróciłam oczami.
K: Mówię szczerą prawdę, kotku. - wyszeptał do mojego ucha.
D: Dla ciebie. Dla mnie zawsze będę taka sama.
K: To po co zmieniałaś maść?
D: Bo lubię taką maść, a srokate mnie nudzą. - wyszczerzyłam zęby.
K: Widzisz? Dzięki temu chciałaś poczuć się atrakcyjniejsza.
D: Ranisz! - udałam, że się obrażam, chociaż wiedziałam, że nie chciał mnie tym urazić.
K: Ale nigdy nie będziesz atrakcyjniejsza. Zawsze będziesz tą samą klaczą - najpiękniejszą, najcudowniejszą, najmądrzejszą boginią. - zamruczał mi do ucha.
D: Och... - spojrzałam na niego i pocałowałam z uczuciem.
K: Kocham cię najbardziej na świecie... - wyszeptał.
D: Ja ciebie też.