Ostatnio dowiedziałem się, że mamy święta co mnie strasznie dobiło. Nie przepadałem za świętami.
Szedłem przez gruby śnieg, praktycznie nie dostrzegłem ruszającego się białego obiektu. Podszedłem bliżej, a z białego puchu wyskoczyłam moja ukochana.
Cv: Ooo..moja śnieżynka. - uśmiechnąłem się.
S: Myhmm.. - klacz zarumieniła się i dała mi całusa w chrapy. - I co cieszysz się ?
Cv: Z czego ? - wytrzeszczyłem oczy.
S: No że mamy święta. - Sophie skakała wśród śniegu jak mały źrebak.
Cv: Bardzo, cieszę się bardzo, - uśmiechnąłem się od ucha do ucha. - ale nie z tego, że mamy święta, lecz że widzę Cię.
Moja śnieżynka obdarzyła mnie uroczym uśmiechem i znów spytała.
S: Nie lubisz świąt ?
Cv: Raczej nie... - skrzywiłem się.
...Sophie...
S: Dlaczego? Przecież one są takie fajne! - radosna zrobiłam piruet, który niestety mi nie wyszedł, przez co wylądowałam w śniegu. Śmiejąc się, wygrzebałam się i otrzepałam.
S: To dlaczego ich nie lubisz? - przekręciłam głowę.
Cv: Właściwie sam nie wiem. - westchnął.
S: Jak to? Nie wiesz dlaczego czegoś nie lubisz?
Cv: Na to wygląda.
S: Nie na to wygląda. To głupie nie lubić czegoś bez powodu. Nie chcę cię tym urazić, z góry mówię. Ale wiesz co? Ze mną polubisz święta! - uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
Cv: Skoro tak mówisz... - spuścił łeb.
S: Po pierwsze: to dla ciebie. - zdjęłam z szyi jeden z dwóch naszyjników i zawiesiłam go na szyi ukochanego.
S: Wiem, że taki trochę babski, ale nie miałam pomysłów na inny... - westchnęłam.
Szedłem przez gruby śnieg, praktycznie nie dostrzegłem ruszającego się białego obiektu. Podszedłem bliżej, a z białego puchu wyskoczyłam moja ukochana.
Cv: Ooo..moja śnieżynka. - uśmiechnąłem się.
S: Myhmm.. - klacz zarumieniła się i dała mi całusa w chrapy. - I co cieszysz się ?
Cv: Z czego ? - wytrzeszczyłem oczy.
S: No że mamy święta. - Sophie skakała wśród śniegu jak mały źrebak.
Cv: Bardzo, cieszę się bardzo, - uśmiechnąłem się od ucha do ucha. - ale nie z tego, że mamy święta, lecz że widzę Cię.
Moja śnieżynka obdarzyła mnie uroczym uśmiechem i znów spytała.
S: Nie lubisz świąt ?
Cv: Raczej nie... - skrzywiłem się.
...Sophie...
S: Dlaczego? Przecież one są takie fajne! - radosna zrobiłam piruet, który niestety mi nie wyszedł, przez co wylądowałam w śniegu. Śmiejąc się, wygrzebałam się i otrzepałam.
S: To dlaczego ich nie lubisz? - przekręciłam głowę.
Cv: Właściwie sam nie wiem. - westchnął.
S: Jak to? Nie wiesz dlaczego czegoś nie lubisz?
Cv: Na to wygląda.
S: Nie na to wygląda. To głupie nie lubić czegoś bez powodu. Nie chcę cię tym urazić, z góry mówię. Ale wiesz co? Ze mną polubisz święta! - uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
Cv: Skoro tak mówisz... - spuścił łeb.
S: Po pierwsze: to dla ciebie. - zdjęłam z szyi jeden z dwóch naszyjników i zawiesiłam go na szyi ukochanego.
S: Wiem, że taki trochę babski, ale nie miałam pomysłów na inny... - westchnęłam.
...Cavallo...
Cv: Babski czy nie ważne, że od Ciebie. - uśmiechnąłem się.
S: Hehe..choć za mną ! - odrzekła energicznie.
Pogalopowałem za klaczą, trafiliśmy do przecudownego miejsca.
Uwielbiałem zimowe krajobrazy, jednak samych świąt nie lubiłem.
Podszedłem bliżej do ośnieżonego drzewa, a po chwili poczułem straszny chłód. Spadł na mnie cały puch z rośliny, z pomocą Sophie która kopnęła je. Spojrzałem surowym wzrokiem na klacz, lecz nie mogłem się na nią gniewać.
...Sophie...
S: Teraz jesteś podobniejszy do mnie. - zaśmiałam się. Ogier przewrócił oczami i strzepał z siebie śnieg.
Cv: Przez ciebie mi zimno!
S: Serio?
Cv: Nie. - zaśmiał się, a ja dałam mu sójkę w bok.
S: Mówić ci ktoś kiedyś, że jesteś głupi? - zażartowałam.
Cv: Tak. A ci mówił ktoś kiedyś, że jesteś piękna?
S: Tak! Każdy kogo spotkam! - powiedziałam z satyswakcją, aby ten stał się zazdrosny.
Cv: W takim bądź razie masz szlaban na wychodzenie. - zamruczał mi do ucha.
S: Ale czemu? - posmutniałam.
Cv: Bo nie mogę pozwolić, aby ktoś cię całował, kiedy ja będę spał.
S: To może mi się oświadcz, co? - prychnęłam, lekko poirytowana. Nie wiedziałam już czy Cav żartuje czy mówi na serio.
S: Hehe..choć za mną ! - odrzekła energicznie.
Pogalopowałem za klaczą, trafiliśmy do przecudownego miejsca.
Uwielbiałem zimowe krajobrazy, jednak samych świąt nie lubiłem.
Podszedłem bliżej do ośnieżonego drzewa, a po chwili poczułem straszny chłód. Spadł na mnie cały puch z rośliny, z pomocą Sophie która kopnęła je. Spojrzałem surowym wzrokiem na klacz, lecz nie mogłem się na nią gniewać.
...Sophie...
S: Teraz jesteś podobniejszy do mnie. - zaśmiałam się. Ogier przewrócił oczami i strzepał z siebie śnieg.
Cv: Przez ciebie mi zimno!
S: Serio?
Cv: Nie. - zaśmiał się, a ja dałam mu sójkę w bok.
S: Mówić ci ktoś kiedyś, że jesteś głupi? - zażartowałam.
Cv: Tak. A ci mówił ktoś kiedyś, że jesteś piękna?
S: Tak! Każdy kogo spotkam! - powiedziałam z satyswakcją, aby ten stał się zazdrosny.
Cv: W takim bądź razie masz szlaban na wychodzenie. - zamruczał mi do ucha.
S: Ale czemu? - posmutniałam.
Cv: Bo nie mogę pozwolić, aby ktoś cię całował, kiedy ja będę spał.
S: To może mi się oświadcz, co? - prychnęłam, lekko poirytowana. Nie wiedziałam już czy Cav żartuje czy mówi na serio.
...Cavallo...
Popatrzyłem na nią wielkimi oczyma, a po chwili uśmiechnąłem się od ucha do ucha.
Cv: Chciałabyś ? - spytałem ciekawy.
S: Może.. - odwróciła się do mnie tyłem i udawała obrażoną.
Złapałem ją w pasie i zacząłem lekko kołysać.
S: Co ty wyrabiasz ? - spytała miłym głosem.
Cv: Ciii.. - uciszyłem ją, a ona położyła swój łeb na moim ramieniu.
Cv: Hmm..może teraz spytam, czy chciałabyś wyjść za mnie ? - zamknąłem oczy z rozkoszy.
...Sophie...
S: Cav... Ty żartujesz, prawda? - nie czekając na odpowiedź nawijałam dalej - Przecież my nie jesteśmy nawet rok! Moi rodzice pobrali się po 5 latach...
Cv: Nie, nie żartuję. Może i twoi rodzice dopiero wtedy się pobrali, ale ja chcę teraz. Nie wytrzymam tylu lat, żeby być taki sam jak twój ojciec. Naprawdę, Sophie. Jeżeli mnie kochasz, proszę, wyjdź za mnie. - spojrzał mi głęboko w oczy.
S: Cav, ja naprawdę nie wiem co powiedzieć... - powiedziałam załamanym głosem.
Cv: Proszę. - powiedział cicho, nakładając mi bransoletkę.
...Cavallo...
Cv: Może masz rację, ale .. - westchnąłem głęboko. - Będę czekał na Ciebie całe życie, aż zdecydujesz się odpowiedzieć. Może to być 5 lat, a może 15.
Sophie uśmiechnęła się lekko, a ja powstrzymywałem łzy.
Cv: Kocham Cię więc daje Ci wolność ... - odrzekłem z namysłem i pocałowałem ją w polik.
Robił się już wieczór, klacz zamknęła oczy i położyła się na śniegu. Zrobiłem to samo i wtuleni w siebie usnęliśmy.
Cv: Chciałabyś ? - spytałem ciekawy.
S: Może.. - odwróciła się do mnie tyłem i udawała obrażoną.
Złapałem ją w pasie i zacząłem lekko kołysać.
S: Co ty wyrabiasz ? - spytała miłym głosem.
Cv: Ciii.. - uciszyłem ją, a ona położyła swój łeb na moim ramieniu.
Cv: Hmm..może teraz spytam, czy chciałabyś wyjść za mnie ? - zamknąłem oczy z rozkoszy.
...Sophie...
S: Cav... Ty żartujesz, prawda? - nie czekając na odpowiedź nawijałam dalej - Przecież my nie jesteśmy nawet rok! Moi rodzice pobrali się po 5 latach...
Cv: Nie, nie żartuję. Może i twoi rodzice dopiero wtedy się pobrali, ale ja chcę teraz. Nie wytrzymam tylu lat, żeby być taki sam jak twój ojciec. Naprawdę, Sophie. Jeżeli mnie kochasz, proszę, wyjdź za mnie. - spojrzał mi głęboko w oczy.
S: Cav, ja naprawdę nie wiem co powiedzieć... - powiedziałam załamanym głosem.
Cv: Proszę. - powiedział cicho, nakładając mi bransoletkę.
...Cavallo...
Cv: Może masz rację, ale .. - westchnąłem głęboko. - Będę czekał na Ciebie całe życie, aż zdecydujesz się odpowiedzieć. Może to być 5 lat, a może 15.
Sophie uśmiechnęła się lekko, a ja powstrzymywałem łzy.
Cv: Kocham Cię więc daje Ci wolność ... - odrzekłem z namysłem i pocałowałem ją w polik.
Robił się już wieczór, klacz zamknęła oczy i położyła się na śniegu. Zrobiłem to samo i wtuleni w siebie usnęliśmy.