Szedłem właśnie nad Zaczarowane Jeziorko. Na szczęście zastałem tam tylko Sophie. Renesme po prostu nie lubiłem.
ED: Cześć, siostra. - uśmiechnąłem się do niej.
S: Diablo! - ucieszyła się na mój widok.- Po co przyszedłeś?
ED: A tak... Daj coś na zmianę wyglądu. - powiedziałem od niechcenia.
S: Chcesz zmienić wygląd? - uniosła brew
ED: Nie. Chcę się otruć! - zaśmiałem się, a ta zachichotała.
S: Czemu chcesz zmienić wygląd? Teraz też jesteś ładny...
ED: Jak już przystojny. - poprawiłem ją.
S: Oj tam, oj tam. Mały błąd.
ED: Ładna to jesteś ty. Ja jestem przystojny. - zrobiłem minę uwodziciela, a ta znów zachichotała.
S: Jak tam chcesz. - podeszła do półek, złapała jakąś fiolkę i rzuciła do tyłu, podając ją mi. Z łatwością złapałem eliksir i podziękowałem jej. Przy brzegu otworzyłem butelkę i wypiłem zawartość. Po kilku dreszczach spojrzałem w odbicie. Tak jak zawsze byłem maści pomiędzy karą a ciemnokasztanowatą. Teraz byłem gruby.
S: Aleś ty ła... Przystojny! - poprawiła się.
ED: I gruby. - zaśmiałem się.
S: Zimnokrwisty. - poprawiła mnie. Zrobiła zwinny unik przed sójką w bok i wrzuciła mnie do wody.
ED: Musisz bawić się tym czasem? - wyszedłem z jeziora i otrzepałem się.
S: Ej no! Nie miałam kiedy się nabawić! - pokazała mi język.
ED: Miałaś na to cały rok!
S: Rok to za mało. - pokazała mi język. Przewróciłem oczami, pożegnałem się z nią i wróciłem do siebie.
ED: Cześć, siostra. - uśmiechnąłem się do niej.
S: Diablo! - ucieszyła się na mój widok.- Po co przyszedłeś?
ED: A tak... Daj coś na zmianę wyglądu. - powiedziałem od niechcenia.
S: Chcesz zmienić wygląd? - uniosła brew
ED: Nie. Chcę się otruć! - zaśmiałem się, a ta zachichotała.
S: Czemu chcesz zmienić wygląd? Teraz też jesteś ładny...
ED: Jak już przystojny. - poprawiłem ją.
S: Oj tam, oj tam. Mały błąd.
ED: Ładna to jesteś ty. Ja jestem przystojny. - zrobiłem minę uwodziciela, a ta znów zachichotała.
S: Jak tam chcesz. - podeszła do półek, złapała jakąś fiolkę i rzuciła do tyłu, podając ją mi. Z łatwością złapałem eliksir i podziękowałem jej. Przy brzegu otworzyłem butelkę i wypiłem zawartość. Po kilku dreszczach spojrzałem w odbicie. Tak jak zawsze byłem maści pomiędzy karą a ciemnokasztanowatą. Teraz byłem gruby.
S: Aleś ty ła... Przystojny! - poprawiła się.
ED: I gruby. - zaśmiałem się.
S: Zimnokrwisty. - poprawiła mnie. Zrobiła zwinny unik przed sójką w bok i wrzuciła mnie do wody.
ED: Musisz bawić się tym czasem? - wyszedłem z jeziora i otrzepałem się.
S: Ej no! Nie miałam kiedy się nabawić! - pokazała mi język.
ED: Miałaś na to cały rok!
S: Rok to za mało. - pokazała mi język. Przewróciłem oczami, pożegnałem się z nią i wróciłem do siebie.