Po śmierci Isabell wszyscy byli przygnębieni. Ponoć Rene i Sophie odkryły jakiś eliksir, dzięki któremu można wskrzesić, ale ktoś z zewnątrz musi oddać swoje życie. Postanowiłam, że będę to ja. Wiem, mam cudownego partnera, ale chcę jakoś odwdzięczyć się Dai za to, że kiedy byłam źrebakiem przyjęła mnie do swojego stada i zaopiekowała się mną. Poszłam do Kinzi, która rozmawiała akurat z Sophie. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
NDM: Ja to zrobię.
Klacze spojrzały na mnie, nie wiedząc o co chodzi.
NDM: Róbcie ze mną co chcecie, tylko uratujcie Isabell. - powiedziałam odważnie.
Kz: Jesteś tego pewna? Wiesz, jakie to ma konsekwencje.
S: Przecież masz Carlosa!
NDM: Wiem, jednak chcę podziękować Daisy za to, że kiedyś, jak byłam źrebięciem, przyjęła mnie tu i zaopiekowała się mną. Proszę, zróbcie to. - spojrzałam na nich.
Kz: Jeżeli jesteś tego pewna...
S: Chyba powiem to mamie... - odeszła, a ja zostałam sam na sam z Kinzi.
Kz: Na pewno tego chcesz? Wydajesz się szczęśliwa z Carlosem... - zaczęła, kiedy czekałyśmy na Daisy.
NDM: Tak. Chcę tego. - uśmiechnęłam się niepewnie.
Kz: Skoro tak. - po chwili przybiegła Daisy, Sophie i Kyar. Przywódczyni spojrzała na mnie.
D: Naprawdę chcesz to zrobić? Chcesz oddać swoje życie dla Isabell?
NDM: Tak.
D: Och... - podeszła do mnie i przytuliła mnie jak córkę.
K: Nie wiem jak ci dziękować... - powiedział, wpatrując się we mnie.
NDM: Nie ma za co. W końcu Daisy też kiedyś coś dla mnie zrobiła. - zamilkłam.
D: Co z Carlosem? Nie pożegnasz się z nim?
NDM: Złamię mu tylko serce. I proszę, nie mówcie mu o tym.
D: W końcu się dowie.
NDM: Kiedy się dowie, Kinzi przywoła mojego ducha i wszystko sobie wyjaśnimy. - uśmiechnęłam się.
Kz: Jesteś gotowa? - zwróciła się do mnie.
NDM: Tak. - spojrzałam na klaczkę, gotowa na wszystko.
Sophie, Daisy i Kyar odeszli, a Kinzi zaczęła przygotowywać różne rzeczy. Patrzyłam na nie, lekko przestraszona
Kz: Nie będzie boleć, obiecuję. - uśmiechnęła się.
NDM: Wierzę ci. - wzięłam głęboki oddech, a ta zaczęła robić swoje.
...Daisy...
Byłam jej naprawdę wdzięczna. Przecież ona oddała swoje życie, aby uratować inne! To takie bohaterskie... Czekaliśmy długo, może dwie godziny. I wtedy przyszła. Piękna, kara klacz. Wyglądała teraz trochę inaczej, jednak to na pewno była ona.
D: Isabell? - wyjąkałam.
I: Mamo! - rzuciła mi się w ramiona.
K i S: Isabell! - przytulili nas. Kyar pocałował ją w czoło, a Sophie zaczęła płakać, tak samo jak ja.
S: To naprawdę ty... - mówiła do jej szyi.
I: Tęskniłam... - powiedziała łamiącym się głosem.
D: Nie wiesz jak my tęskniliśmy... - otarłam łzy i uśmiechnęłam się szeroko.
I: Mamo, tato, Tina... - patrzyła na nas, jakbyśmy to my byli duchami.
...Isabell...
I: Gdzie El Diablo? - zapytałam ich. - Jak wam się udało? To przecież niemożliwe!
K: El Diablo nic nie wie... - powiedział.
D: Rene i Sophie odkryły eliksir wskrzeszający.
Przebiegłam wzrokiem po łące. Dopiero teraz zauważyłam, że zleciała tu się reszta koni. Oprócz El Diabla nie widziałam nigdzie Nadii. Gdzie ona może być?
I: Gdzie jest Nadia? - wypaliłam bez zastanowienia.
S: No wiesz... Był jeden warunek tego eliksiru... Ktoś musiał oddać duszę... W zapłacie. Wiesz, ona umiera, a ty zmartwychwstajesz.
Po chwili zrozumiałam.
Ona oddala za mnie życie. Po moim poliku poleciała łza.
'Dziękuję.' - pomyślałam.
NDM: Ja to zrobię.
Klacze spojrzały na mnie, nie wiedząc o co chodzi.
NDM: Róbcie ze mną co chcecie, tylko uratujcie Isabell. - powiedziałam odważnie.
Kz: Jesteś tego pewna? Wiesz, jakie to ma konsekwencje.
S: Przecież masz Carlosa!
NDM: Wiem, jednak chcę podziękować Daisy za to, że kiedyś, jak byłam źrebięciem, przyjęła mnie tu i zaopiekowała się mną. Proszę, zróbcie to. - spojrzałam na nich.
Kz: Jeżeli jesteś tego pewna...
S: Chyba powiem to mamie... - odeszła, a ja zostałam sam na sam z Kinzi.
Kz: Na pewno tego chcesz? Wydajesz się szczęśliwa z Carlosem... - zaczęła, kiedy czekałyśmy na Daisy.
NDM: Tak. Chcę tego. - uśmiechnęłam się niepewnie.
Kz: Skoro tak. - po chwili przybiegła Daisy, Sophie i Kyar. Przywódczyni spojrzała na mnie.
D: Naprawdę chcesz to zrobić? Chcesz oddać swoje życie dla Isabell?
NDM: Tak.
D: Och... - podeszła do mnie i przytuliła mnie jak córkę.
K: Nie wiem jak ci dziękować... - powiedział, wpatrując się we mnie.
NDM: Nie ma za co. W końcu Daisy też kiedyś coś dla mnie zrobiła. - zamilkłam.
D: Co z Carlosem? Nie pożegnasz się z nim?
NDM: Złamię mu tylko serce. I proszę, nie mówcie mu o tym.
D: W końcu się dowie.
NDM: Kiedy się dowie, Kinzi przywoła mojego ducha i wszystko sobie wyjaśnimy. - uśmiechnęłam się.
Kz: Jesteś gotowa? - zwróciła się do mnie.
NDM: Tak. - spojrzałam na klaczkę, gotowa na wszystko.
Sophie, Daisy i Kyar odeszli, a Kinzi zaczęła przygotowywać różne rzeczy. Patrzyłam na nie, lekko przestraszona
Kz: Nie będzie boleć, obiecuję. - uśmiechnęła się.
NDM: Wierzę ci. - wzięłam głęboki oddech, a ta zaczęła robić swoje.
...Daisy...
Byłam jej naprawdę wdzięczna. Przecież ona oddała swoje życie, aby uratować inne! To takie bohaterskie... Czekaliśmy długo, może dwie godziny. I wtedy przyszła. Piękna, kara klacz. Wyglądała teraz trochę inaczej, jednak to na pewno była ona.
D: Isabell? - wyjąkałam.
I: Mamo! - rzuciła mi się w ramiona.
K i S: Isabell! - przytulili nas. Kyar pocałował ją w czoło, a Sophie zaczęła płakać, tak samo jak ja.
S: To naprawdę ty... - mówiła do jej szyi.
I: Tęskniłam... - powiedziała łamiącym się głosem.
D: Nie wiesz jak my tęskniliśmy... - otarłam łzy i uśmiechnęłam się szeroko.
I: Mamo, tato, Tina... - patrzyła na nas, jakbyśmy to my byli duchami.
...Isabell...
I: Gdzie El Diablo? - zapytałam ich. - Jak wam się udało? To przecież niemożliwe!
K: El Diablo nic nie wie... - powiedział.
D: Rene i Sophie odkryły eliksir wskrzeszający.
Przebiegłam wzrokiem po łące. Dopiero teraz zauważyłam, że zleciała tu się reszta koni. Oprócz El Diabla nie widziałam nigdzie Nadii. Gdzie ona może być?
I: Gdzie jest Nadia? - wypaliłam bez zastanowienia.
S: No wiesz... Był jeden warunek tego eliksiru... Ktoś musiał oddać duszę... W zapłacie. Wiesz, ona umiera, a ty zmartwychwstajesz.
Po chwili zrozumiałam.
Ona oddala za mnie życie. Po moim poliku poleciała łza.
'Dziękuję.' - pomyślałam.