Cynamon - Nowa znajomość

Siedziałem wygodnie koło wodospadu, patrzyłem na szumiącą wodę. Byłem zamyślony i zadowolony. Po chwili poczułem czyjś oddech na plecach, odwróciłem się i ujrzałem śnieżnobiała klacz. Słabo widziałem jej twarz, gdyż słońce świeciło mi w oczy.
C : Witaj..śnieżko. - uśmiechnąłem się łobuzersko.
Klacz zdziwiła się, lecz odwzajemniła uśmiech.
C : To co, jak Ci na imię puszku ? - zadałem kolejne pytanie.
S : Sophie.. - uśmiechnęła się uroczo.

... Sophie...
Cn: Jestem Cynamon, ale mów mi Cyn.
S: Miło mi. - uśmiechnęłam się promiennie.
Cn: Mi bardziej. - odwzajemnił uśmiech szarmancko.
Czemu on był taki miły? Czyżbym wpadła mu w oko? Nieee, to niemożliwe.
Cn: Może przejdziemy się i lepiej poznamy? - zaproponował.
S: Chętnie ale jedno ale. - uśmiechnęłam się tajemniczo.
Cn: Jak brzmi to "ale"? - uniósł brew.
S: Ty prowadzisz i ty zaczynasz gadać o sobie.
 
...Cynamon...
Cn : Hehe..no dobrze, jeśli puszek tego chce. - puściłem jej oczko i zacząłem iść przed siebie.
Klacz podbiegła i szliśmy równym tempem, nawet nie wiedziałem gdzie idziemy.
Cn : Hmm..Jestem bratem Rene.. - uśmiechnąłem się, choć wiedziałem, że raczej jej to nie będzie obchodzić. - I to chyba tylko tyle, nic w moim życiu nie było ciekawe.. - posmutniałem.
S : Serio ?! Coś mi się nie chcę wierzyć. - uśmiechnęła się.
Cn : Mi tez się nie chce wierzyć, że widzę taką klacz jak ty. - odparłem stanowczo.
S : To gdzie idziemy ? - spytała zaciekawiona, że idziemy jakimś lasem. Nastała mgła, nie wiedziałem właściwie gdzie idziemy, więc nie odpowiedziałem nic. Już po chwili naszym oczom ukazała się łąką. Widać było tylko jaskinie.
Z ciekawości weszliśmy do środka.

...Sophie...
  S: Jak tutaj pięknie! - piszczałam zachwycona, idąc przez jaskini. Te wszystkie stalaktyty odbijające się w podziemnym jeziorku... Och, jakie to było piękne!
Cn: Masz rację. Śliczne to miejsce, ale nie piękniejsze od ciebie. - uśmiechnął się szarmancko. Poczułam się dziwnie nieswojo. Na moich policzkach pojawił się rumieniec.
S: Mieliśmy pójść na spacer, żeby się lepiej poznać, a nie żeby oglądać okolice. W dodatku to chyba tereny mojej siostry i jej partnera, więc nie powinno nas tu być.
Cn: Przecież mamy z nimi sojusz, prawda? - przewrócił oczami.
S: Dobra, dość. Opowiedz o sobie tak jak obiecałeś.
 
...Cynamon...
Cn : Hm..no na pewno nie jestem podobny do Rene..z charakteru. - zaśmiałem się.
Sophie posłała mi uroczy uśmiech.
S : To jaki jesteś ?
Cn : Bardziej troskliwy, może tak to ujmę. Prawdą jest też, że mam lekkie ADHD. - odparłem ze ściszeniem przy słowie lekkie. I na pewno, oszalałem na czyimś punkcie. - uśmiechnąłem się łobuzersko.
S : Heh.. - klacz westchnęła.
Cn : Mam prośbę, czy mogłabyś zaprowadzić mnie do tutejszego znachora ? - podskoczyłem jak oparzony.
S : Pewnie, ale chyba go znasz.. - zachichotała. - To Renesme.
Cn : Ooo.. - zdziwiłem się i razem pogalopowaliśmy do wspomnianej klaczy.

~ Jakiś czas później ~
Cn : Witaj, Renesme. - uśmiechnąłem się do siostry.
R : No, no. Czyżby Cyn ? - spytała ironicznie.
Cn : Heh.. - westchnąłem i przewróciłem oczami. - Mogłabyś mi dać coś na zmianę maści ?
S : Chcesz zmieniać maść ?! - zdziwiła się druga klacz.
Cn : Pewnie, puszku. nowe stado, nowe życie.. - odparłem.
Rene posłała mi surowe spojrzenie i wręczyła buteleczkę.
Wypiłem całość jak najszybciej..Popatrzyłem w oczy Sophie.
Cn : I jak ?
S : Może być. - puściła mi oczko.
Renesme znów przewróciła oczami i wypchnęła nas ze swojej jaskini.


...Sophie...
 Cn: Jaką ja mam wspaniałą siostrę... - westchnął.
S: Jestem zmuszona z nią pracować! - zaśmiałam się.
Cn: Jak to?
S: Jestem pomocniczką znachora.
Cn: Biedna ty! - zachichotałam.
S: Opowiedziałem mi tylko, jaki jesteś. A jaką masz historię?
Cn: Może najpierw ty szczerze powiedz jaki masz charakter?
S: Ja? A nie zauważyłeś, że jestem miła, zdziecinniała i słodka? - zaśmiałam się. Mój śmiech przerwała wizja. Było w nich mnóstwo kolorów, była nierealna. Jednak wiedziałam, że działo się to na naszych terenach, na zachodzie. W tej chwili.
Bez słowa ruszyłam w stronę zachodnią. Zdezorientowany ogier ruszył za mną, dużo wolniej.
Cn: Co się dzieje?
S: Wilki atakują zachód!
 
...Cynamon...
 Zastygłem jak skała, a klacz zaczęła biec. Po chwili, gdy otrząsnąłem się pogalopowałem za Sophie.
Dogoniłem ją i spytałem :
Cn : Skąd to wiesz ?
S : Po prostu wiem..zobaczysz. - odparła.
Na miejscu zobaczyliśmy już dwie klacz próbujące odeprzeć atak wilków.
Nv : Dobrze, że ktoś przyszedł ! - krzyknęła jedna. - Pomóżcie Gwieździe !
Sophie próbowała uleczyć drugą klacz, a ja dołączyłem się do walki.
Jeden z nich wskoczył mi na grzbiet, więc zacząłem podskakiwać. Drugi dostał kopytem, ale trzeci ugryzł mnie w bok.

...Sophie...
 Kiedy Gwiazda wstała ujrzałam, że zbliża się do mnie czarny wilk szczerzący kły. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy dołączyły do niego dwa kolejne. Wiedziałam, że chcą mnie, ale nie miałam pojęcia dlaczego.
Kiedy miały się już na mnie rzucić usłyszałam krzyk Cyna:
Cn: Nieeee! - zamknęłam oczy ze strachu, gotowa na ból. Jednak ten nie nadchodził, chociaż i tak usłyszałam głos rozrywanej skóry. Otworzywszy oczy ujrzałam wilki rozrywające na strzępy mojego towarzysza.
S: Cynamon! - krzyknęłam, przerażona. Nie mogłam na to patrzeć. Ogier poświęcił się dla mnie... Nie. To zaszło za daleko.
Zamknęłam oczy i zatrzymałam czas. Z obrzydzeniem odciągnęłam wilki, wróciłam na pole bitwy i przywróciłam czas. Uklęknęłam u konającego ogiera, próbując go uleczyć. Niestety rany były zbyt głębokie. Krzyknęłam do Gwiazdy, żeby pobiegła po Diabla. Miałam nadzieję, że on jemu pomoże.
...El Diablo...
 Byłem w swojej grocie, bawiąc się z synem. Przybiegła zziajana Gwiazda.
ED: Co się stało? - spytałem.
G: Cynamon... On... Jest... Ciężko ranny... - wyspała. Skinąłem głową i pobiegłem za nią na zachód. Ujrzałem tam Cynamona, naprawdę ciężko rannego. Nie było go jak zbierać, jednak musiałem mu pomóc, przynajmniej spróbować. Uklęknąłem przy nim i zacząłem opatrywać rany. Większość żeber było połamane, prawa przednia noga była skręcona. Kiedy utamowałem krwawienie wziąłem go na grzbiet i zaniosłem do swojej groty, gdzie nastawiłem kości. Było z nim bardzo ciężko, ale żył i to było najważniejsze.
S: Co z nim? - zapytała.
ED: Jest w bardzo złym stanie, ale przeżyje. Przez pierwsze tygodnie będzie musiał dużo odpoczywać, a ktoś będzie musiał robić mu specjalne opaski, dzięki którym kości się prawidłowo zrosną. Przez wiele miesięcy nie będzie mógł biegać... - westchnąłem - Będzie potrzebny ktoś do rehabilitacji.
S: Ja to zrobię. - uśmiechnęła się.
ED: Jesteś pewna? To bardzo ciężka praca, a ty jeszcze masz swoją robotę...
S: Chcę to zrobić... Dla niego...
ED: Chcesz go zobaczyć?
S: Byłabym wdzięczna. - wyszczerzyła zęby i weszła do mojej groty.
 
...Cynamon...
 Byłem półprzytomny jednak, gdy ujrzałem klacz uśmiech zagościł na mej twarzy.
Cn: Jednak przyszłaś, puszku.. - westchnąłem.
ED: Sophie będzie Ci pomagać w rehabilitacji. - odparł Diablo i odszedł.
S: Ehh.. - westchnęła, podeszła do mnie bliżej i obdarowała uroczym uśmiechem.
Cn: Ten uśmiech zawsze będzie wart życie.. - próbowałem się zaśmiać.
S: Ty..i te.. - usiadła obok mnie.
Cn: I tee ? - spytałem.
S: Wariactwa.. - przewróciła oczami.
Cn: Może i wariactwa, ale prawdziwe.. - zamyśliłem się przez chwilę i spytałem bez zająknięcia. - Ojojojo..Sophie, puszku .. czy chciałabyś być moją partnerką ? Jeśli nie, mogę już umierać.. - zagroziłem z łobuzerskim uśmiechem.
Czekałem cierpliwie na odpowiedź.

...Sophie...
Nie wiedziałam co powiedzieć. Tym pytaniem zbił mnie z tropu.
S: Co ty powiedziałeś? - wydukałam.
Cn: Czy zostaniesz moją partnerką? - spojrzał mi w oczy.
S: Och... Ja... Nie wiem co powiedzieć... Naprawdę... - poczułam się zmieszana. - Naprawdę zaskoczyłeś mnie tym. Dasz mi czas? - spojrzałam na niego.
Cn: Tylko powiedz mi to przed moją śmiercią. - zażartował. Nie miałam już odwagi odwzajemnić śmiech. Było mi zbyt głupio.