Gwiazda - El Diablo...

Dzisiaj poznałam kolejnego członka tego stada. No cóż nie rozmawiałam z nim i tak, ale wiem o nim dużo. Ma na imię El Diablo, jest synem tutejszych alf, "przetrwał" 4 wiosny no i ... był całkiem ładny. Czego się jeszcze dowiedziałam? Jest niedostępny, a od śmierci jego siostry Isabell jest jeszcze gorzej. Ale co mi tam? Nie planuje niczego poważnego. Ale to chyba nie jest odpowiedni dzień, w końcu dziś pogrzeb jego siostry... Według mnie to on był tym najbardziej przybity śmiercią Isabell. Może w ogóle sobie daruje? Nie mam szans. Ja zwykła klacz, która jest nauczycielem mocy, on? On doświadczony medyk, syn alf i ich następca. Raz kozi śmierć, nie? Kilka dni po pogrzebie spotkałam go na lazurowym wybrzeżu. To jaki plan? No jak zwykle Huna przygotowana na wszystko. Chwila? Dlaczego ciągle gadam do siebie? Dobra, nieważne. Wpadam na Diabla, on przeprasza i mnie poznaje? Tak! Mądra Huna! Znowu gadam do siebie ... "Przypadkowo" wpadłam na ogiera. Nie doczekałam się odpowiedzi, to sama zaczęłam:
G: Przepraszam.
ED: To nie boli tak jak strata bliskiej osoby ...
G: Wiem. Każdy wie. Ja też wiem ja to jest ...
ED: No i co? Ona była ważną osobą w moim życiu, a ty? W ogóle kim jesteś?
G: Jestem z tego stado, jakby co. Mam na imię Gwiazda.
ED: El Diablo.
G: Wiem, że nie chcesz, ale chce odwiedzić znachora i nie wiem gdzie to jest ...
ED: A mamy znachora? - Roześmiał się, ale tylko na chwile.
G: Nie wiem, ale pilnie potrzebuje eliksiru ... to jak?
...El Diablo...
ED: No dobra. - powiedziałem obojętnym tonem i zacząłem iść w stronę Zaczarowanego Jeziorka. Po krótkiej chwili klacz mnie dogoniła.
ED: Tak właściwie jakie eliksir ci potrzebny?
G: Mi? Yyy... Taki jeden...
ED: To znaczy jaki?
G: Musisz wiedzieć? - uniosła brew, patrząc na mnie.
ED: Nie. - wbiłem wzrok przed siebie. Po kilku minutach doszliśmy. Zastaliśmy tam srokatą klacz.
ED: Jak widać mamy znachora. Pa. - odszedłem, żegnając się słowem pozbawionym uczuć. Teraz, bez Belli, moje życie było do niczego. Bo po co miałem żyć, skoro najważniejsza osoba w moim życiu zginęła przeze mnie? Przecież mogłem jej pomóc! Mogłem zrobić coś, aby aż tak bardzo nie cierpiała! Aby przeżyła! To wszystko moja wina. Gdybym tylko szybciej działał, byłaby tu ze mną, śmiejąc się i biegając galopem. Och, ten jej galop... Nigdy nie mogłem jej dogonić, była taka szybka... W moich oczach pojawiły się łzy.
ED: Przepraszam. - powiedziałem cicho, kiedy łzy spływały po moich policzkach.
Wtedy usłyszałem trzask łamanej gałązki. Otarłem łzy i spojrzałem w krzaki, z których doszedł hałas. Wyszła stamtąd jakaś klacz, której nie umiałem poznać przez załzawione oczy.
...Gwiazda...
Postanowiłam pójść do lasu i wypić eliksir. Podeszłam do jeziorka gdzie odbiło się moje oblicze.
G: Ach ... czy warto zmieniać wygląd?
Spojrzałam na odbicie jeszcze raz i stwierdziłam, że nic mi nie przeszkodzi. A jednak ... usłyszałam płacz, płacz ... znajomego ogiera? Zanim jednak ruszyłam w stronę denerwującego dźwięku wypiłam zawartość fiolki. No, zmieniłam wygląd. Pytanie ... jestem ładna? Czy brzydka? Czy w ogóle wyglądam jak nowo narodzona czy jak starzec ocierający się o śmierć? Nie wiem. Poszłam w stronę źródła płaczu. Zobaczyłam konia.
G: Witaj, jestem Gwiazda. Mogłabym wiedzieć ... dlaczego płaczesz?
ED: Tęsknie ... tęsknie za chwilami z Isabell ... a ty tu bo?
G: Ja? No bo ...
ED: Śledzisz mnie?
G: Nie! No ja ... jeżeli przestaniesz płakać to zobaczysz.
ED: Co niby takiego?
Otarł kopytem łzy i zaczął się we mnie dziwnie wpatrywać.
G: Jestem, aż tak brzydka? - zaśmiałam się
ED: Nie, nie. Brzydka nie jesteś.
G: Rozumiem. To jaka jestem?
ED: No ... całkiem ... dobra.
On nie zna pojęcia 'piękna, ładna'?
G: El Diablo, El lub Diablo wybacz za moją nachalność. Ja po prostu nie znam tu nikogo prócz Dai no i właśnie ciebie. Przepraszam ...
Porozmawialiśmy troche. Okazało się, że nawet czasem jest "na luzie".
G: Może pójdziemy nad jeziorko?
ED: Eee ... jakie jeziorko?
G: Chodź pokaże Ci.
ED: Ok.
Zaprowadziłam go nad jeziorko. Postanowiłam zobaczyć jak wyglądam. Nie jestem pewna czy ten wygląd był wymarzony, ale lepszy niż poprzedni.
ED: Co tak w siebie patrzysz?
G: Ja? No wiesz dopiero zobaczyłam nowy wygląd.
ED: Ok.
G: Wiem, że możesz nie chcieć, ale ... opowiesz mi coś o sobie?

...El Diablo...
ED: A co niby mam do opowiadania?
G: Wszystko. - uśmiechnęła się.
ED: Nie ma tego wiele... Urodziłem się tutaj, zaraz po Isabell. Miałem urodzić się pierwszy, ale to ona była szybsza... Żyłem se i żyłem, aż ty się zjawiłaś.
G: Żadnych przygód?
ED: Nawet gdyby to ich nie pamiętam...
G: Myślałam, że byłeś jakiś takiś... Ciekawszy... - zażartowała. Chciałem dać jej sójkę w bok, ale zrobiła szybki unik. Zaczęła uciekać, ale byłem szybszy i po chwili już leżała na ziemi, turlając się ze śmiechu.
G: Przestań, przestań! - krzyczała, kiedy ją łaskotałem.
G: Diablo! Przestań! - w jej oczach pojawiły się łzy śmiechu.
ED: Powiedziałaś, że jestem nudny! - udawałem złego.
G: Myliłam się! Myliłam! Przestań! - przewróciłem oczami i przestałem. Klacz wstała i otrzepała się, a ja zamoczyłem jedno kopyto w wodzie. Woda była zimna, aż nagle...
...Gwiazda...
Ta gra nie był fair. Przecież ja mam łaskotki wszędzie.
G: Pora na rewanż!
Mocno spychając go łbem 'poleciał' do wody.
G: Ooo ... czyli troche siły mam!
ED: Nie za długo ... - wyskakując z wody popchnął mnie do niej i zaraz po mnie wskoczył do wody.
G: No, a co do ...
ED: Nie próbuj drążyć tego tematu! - "zagroził" mi, a potem zbliżył się próbując łaskotać.
G: A może to będzie twoja przygoda, którą wreszcie zapamiętasz?
Zdębiał. No, a co miał powiedzieć?
G: Żartowałam głuptasie! - i pochlapałam go wodą w twarz
ED: Huna!
Moje uczucie: nie do opisania, wielkie zdziwenie. Skąd on zna moją ksywe?
G: Diablo ... skąd wiesz ... dlaczego mnie nazwałeś "Huną"?
...Diablo...
ED: Wyczytałem ci to z myśli. - wzruszyłem ramionami. Przecież czytanie w mocach nie było rzadką mocą.
G: Więc moje myśli nie są już ukryte? Nie mogą czuć się prywatniej? - trochę ją to przerażało.
ED: Niby tak, ale rzadko kiedy grzebię w cudzych głowach. Mam już tyle lat, a nadal mnie to przeraża. Przecież to okropne pozbywać innych prywatności! - pokiwałem głową.
G: Masz rację... Ale na serio nie grzebiesz w cudzych głowach?
ED: Nie. Przyrzekam na życie mojej rodziny, z kopytem na sercu. - podniosłem nogę i przyłożyłem do piersi.
G: Dobra... Możemy zmienić temat?
ED: Jasne. Więc... Ktoś ze stada ci się podoba? - palnąłem głupio. Zanim zdążyłem to odkręcić, powiedziała odważnie:

...Gwiazda...
G: Tak ... i to bardzo.
Spojrzałam mu głęboko w oczy. Mam mu powiedzieć: "W tobie"? Nie jestem zbytnio odważna ...
ED: Ale ze stada?
G: No tak.
ED: Zakochanie czy zauroczenie?
G: Nie wiem. Według mnie zakochanie.
ED: To sądze, że wam się uda.
G: Tak. To znaczy też bym chciała.
ED: No, a jak ma na imię?
G: Nie powiem Ci! - zaśmiałam się
ED: No dlaczego?
G: A po co?
ED: To przynajmniej pierwsza litera jego imienia.
Chwila namysłu: "E" czy wymyślić. Dobra nieważne. Nic się nie stanie.
G: "E". - spuściłam głowę w dół - A ty? W kim jesteś "zakochany? I w ogóle w kimś?
...Diablo...
ED: No cóż... Chyba tak, ale nie jestem pewien czy to miłość czy to zwykłe zauroczenie...
G: A co wolałbyś?
ED: Sam nie wiem. Przez wiele lat uważałem, że posiadanie drugiej połówki jest głupotą, ale teraz... Teraz jest inaczej...
"Zazdroszczę" - pomyślała. Niechcący usłyszałem tą myśl, jednak nie zrozumiałem jej znaczenia.
G: Jak ma na imię?
ED: Ty nie zdradziłaś swojego wybranka, to ja nie zdradzę swojej.
G: A na jaką literę się zaczyna?
ED: Na... - i wtedy do mnie doszło. Poukładałem sobie wszystko w głowie. Huna powiedziała, że jej ukochany jest w naszym stadzie, a jego imię zaczyna się na E. Jedynymi ogierami w stadzie byli: Kyarameru, Carlos, Jasper, Nocna Furia i Cynamon. Tylko moje imię zaczynało się na daną literę...
Czyli ona naprawdę odwzajemniała to uczucie?
...Gwiazda...
G: To "kochasz" ją, a nie pamiętasz jej imienia?
ED: Zapędziłaś się - zmarszczył czoło - Ja jej nie "kocham" tylko jestem troche zauroczony.
G: Ach, tak. No mów!
ED: Nie jestem Supermenem, Gwiazdo. Jestem El Diablo - zaśmiał się
G: To mów Supermenie! - uśmiechnęłam się.
ED: Ech dobrze, ... na "G".
G: Ale ze stada?
ED: No ... tak.
Dobra wszystkie klacze, które znam. No tak? Żadnej nie znam! To jakie sobie przypominam ... Natalie, Daisy (zakochany w matce? Dobra wykreślamy Dai), Vanessa, Deadia, Bella (w siostrze? Wykreślamy), RiRi, Soph, Nelly ... już dalej koniec. No i która jest na "G"? No ... ja. Nagle zobaczyłam, że ogier patrzy w moje oczy.
G: D-Diablo ... czy ty coś ... czujesz do mnie? - waliłam prosto z mostu 'z zakrętami'

...Diablo...
Odwróciłem łeb. Wiedziałem, że ona mnie kocha, jednak... Jak ja to miałem jej powiedzieć? Przecież nie mogłem odpowiedzieć tak po prostu "Tak, kocham cię", to byłoby głupie!
G: Diablo?
Czyli jednak trzeba postąpić prostacko.
ED: Tak, kocham cię. - powiedziałem cicho. Nie odważyłem się odwrócić głowy, było mi głupio. Powinienem obrzucić ją kwiatami, zabrać w romantyczne miejsce, a tu tylko głupie zdanie, które jest tak prostackie, że powinienem spalić się ze wstydu. Jednak ta podeszła do mnie, uśmiechnęła się i powiedziała:
...Gwiazda...
G: Diablo ... ja też cie kocham. Bo jesteś ... wyjątkowy. Nie tak jak niektórzy. Rozumiesz?
ED: Tak, nie jestem głupi. Rozumiem każde twoje słowo.
G: To może zrozumiesz mój gest ... - i ucałowałam go delikatnie w chrapy.
Uśmiechnęłam się i kontynuowałam:
G: Kocham cię. Może to do ciebie dociera, a może nie. Teraz ja to ... rozumiem. Wcześniej byłam zakochana bądź zauroczona. Nie rzucasz słów na wiatr, nie?
ED: Przy takich sprawach ... nie.
G: Ciesze się. - Jeszcze raz ucałowałam go, gdy poczułam, że ktoś nas obserwuje. Nagle tajemnicza osoba wyszła z cienia, była to ... Daisy?!
...Daisy...
ED: Mama?! - krzyknął, przerażony.
D: Jestem aż taka straszna? - przekręciłam głowę, śmiejąc się. Para patrzyła na mnie jak na ducha.
G: Proszę pani ja... - zaczęła, ale przerwałam jej:
D: Po pierwsze: nie proszę pani, tylko od kilku minut mamo. Po drugie: czemu jesteś taka przerażona? Ja cię nie zjem!
Oboje milczeli.
D: Myślicie, że jestem na was zła lub coś? Nie mam prawa! Jestem szczęśliwa, bo ty, Panie El Diablo, znalazłeś sobie w końcu drugą połówkę!
ED: Słyszałaś te wszystkie...
D: Wyznania miłości? Tylko część, a dokładniej to od "Kocham cię. Może to do ciebie dociera, a może nie. Teraz ja to ... rozumiem. Wcześniej byłam zakochana bądź zauroczona. Nie rzucasz słów na wiatr, nie?" - uśmiechnęłam się.
G: Nie jest pani na mnie zła?
ED: Powtórzę: mów mi mama lub Daisy. Nie, nie jestem na ciebie zła, jestem bardzo wdzięczna.
G: Za co?
D: Za to, że mój Diabluś ma taką piękną partnerkę.
...Gwiazda...
G: Dziękuje pa... mamo! - uśmiechnęłam się
D: Lepiej! To teraz wiecie jaka godzina?
G: No około pierwsza w nocy ...
D: Pierwsza w nocy? Jest czwarta moja droga ...
ED: Tyle tu przesiedzieliśmy?!
D: Widać, że nie macie wyczucia czasu. Moje gołąbeczki jutro też jest dzień ...
Spojrzałam na Diabla.
ED: Ale ten dzień jest wyjątkowy. Mamo, a ty co tu robisz? Śldziłaś mnie?
D: Nie robię tego od twoich trzecich urodzin ... usłyszałam śmiechy i krzyki. Poza tym was obu nie było w grotach.
G: Ach ... widzisz nie umiemy się kamuflować! - zaśmiałam się
D: Ile to trwa?
ED: Ale co?
D: Jak to co? Diabluś obudź się! Wasz związek!
ED: Na razie nie trwa, bo go nie ma ...
D: A ... rozumiem, ale szybko mi. Już sobie wyobrażam wnuki ...
ED: Zapędziłaś się mamo ...
D: Gołąbeczki może chodźcie do waszej jaskini, no i pójdźcie spać.
G: Prosze pa... mamo. Jak to "waszej"? Czyli "naszej"? Mojej i Diabla?
D: No, a kogo Gwiazdeczko? Tak twojej i Diablusia.
ED: Mamo, mam cztery lata, nie jestem już słodkim źrebakiem.
D: Ale Gwiazdko przyznasz, że nadal jest słodki? Masz mu dawać buziaki na noc!
ED: Mamo!
D: Ech dobrze, mój synek dorósł ... dobrze. Ale już mi spać ...
Pogalopowaliśmy do "naszje" jaskini. Jakoś czułam się dziwnie, niezręcznie, ale ... szczęśliwa.
G: Diablo ... kocham cię - i pocałowałam go "na noc", tak jak powiedziała Daisy.